Go to footer

GRH 101 Airborne forum rekonstrukcji amerykańskich jednostek powietrznodesantowych


Ostatnie pożegnanie bohatera kpt. Janusza Kieszczyńskiego

Moderatorzy: Mako, Jackson


Ostatnie pożegnanie bohatera kpt. Janusza Kieszczyńskiego

Postprzez Chris » Pn kwi 23, 2018 3:13 pm

Z wielką przykrością informujemy, iż w zeszłym tygodniu odszedł bohater, polski patriota, Powstaniec Warszawski, niezwykły człowiek i nasz przyjaciel- Pan kpt. Janusz Kieszczyński, z którym nasza grupa utrzymywała stały kontakt i spotykała się gdy tylko nadarzyła się taka okazja. Pan Janusz od dłuższego czasu cierpiał na raka płuc, który w efekcie odebrał bliskim niezwykle wartościową osobę. Pan Janusz miał dobre, ale ciężkie życie ze względu na czasy w jakich żył. Niewiele jest takich ludzi, którzy potrafili wykorzystać życie do ostatnich chwil tak jak Pan Janusz wiecznie uśmiechnięty, sypiący błyskotliwymi żartami z rękawa, z wyjątkowym podejściem do płci pięknej i z milionem ciekawych anegdot ze swojego życia, niezwykle inteligentny i z imponującą wiedzą na każdy temat. Takiego go zapamiętamy.
Możliwość poznania takiego człowieka tak blisko obarczyła każdego z nas niezwykłą odpowiedzialnością. Pan Janusz starał się przekazać nam wartości i prawdy jakimi powinien kierować się każdy obywatel Rzeczpospolitej. Teraz gdy wielcy ludzie odchodzą i młodsze pokolenia nie będą miały zaszczytu poznać ich osobiście to na nas spoczywa to ważne, ale i trudne zadanie by to czym kierował się między innymi Pan Janusz nie odeszło w zapomnienie, a żeby człowiek taki jak ten żył jeszcze długo na ustach Polaków.
Gdy umiera taki człowiek jak Pan Janusz, bardzo ważną kwestią jest by zapewnić mu godne pożegnanie. Pan Janusz postanowił oddać swe ciało na cele badawcze, co jest niezwykle szczytnym celem, w związku z tym jego pogrzeb nie odbył się. W intencji Pana Janusza poprowadzono dwie msze święte, w Paryżu i w Polsce. Na jednej z nich przedstawiciel naszej organizacji miał okazję być. Jednak przedstawiciele organizacji, dla których Pan Janusz był bliską osobą postanowili oddać mu honory w sobotę 14 kwietnia 2018 roku wystawiając wartę honorową składającą się z przedstawicieli Grupa militarno-airsoftowa Argos, GRH Parasol oraz GRH 101 Airborne od godziny 12.30 do godziny 13.30 pod kwaterą zgrupowania „Żywiciel” na cmentarzu Powązkowskim, a także złożyć wieńce w intencji Pana Janusza i zapalić znicz na grobie jego najbliższej rodziny. Serdecznie zapraszamy wszystkie osoby, które miały okazję poznać Pana Janusza lub nie zdążyły poznać tego niezwykłego człowieka, a chciałyby podziękować mu za służbę jaką wypełnił dla ojczyzny, Polskiego Narodu i dla każdego z nas, Polaków, oraz choć w najdrobniejszym stopniu spłacić dług wdzięczności do złożenia kwiatów lub zapalenia znicza pod kwaterą „Żywiciela” w godzinach wyżej podanych.

Poniżej zamieszczamy również życiorys Pana Janusza opracowany przez naszego kolegę opracowany na podstawie wspomnień z rozmów z Panem Januszem.
„Pan Janusz urodził się w 1933 roku w Orłowie. Wkrótce przeprowadził się do Zamościa. Miał on wówczas dwie siostry, matkę i ojca. Gdy wybuchła wojna Pan Janusz miał 6 lat. W 1940 roku ojciec Romuald Kieszczyński został rozstrzelany. W 1942 roku podczas gdy Niemcy wysiedlali Polaków z tamtych okolic Pan Janusz wraz z rodziną był zmuszony opuścić rodzinne miasto. Jego stryj załatwił im mieszkanie w Warszawie. Niemalże od razu po zamieszkaniu w stolicy Pan Janusz zajął się konspiracją, a mianowicie malował kotwiczki wraz z kolegami z szarych szeregów. Mieszkał na Żoliborzu. Gdy wybuchło powstanie Pan Janusz miał 11 lat. Opowiadał, że na Żoliborzu strzelaniny zaczęły się znacznie wcześniej mianowicie koło 14:00. Przebywał on wtedy w domu. Wspominał, że wszyscy dokładnie wiedzieli, że powstanie wybuchnie. Pan Janusz do walk przystąpił kilka dni po 1 sierpnia. Należał do zgrupowania "Żywiciel", oddział „Żubra”. Na początku roznosił pocztę. Mimo, że nie walczył na linii posiadał broń, pistolet FN Browning 1900 nazywany przez powstańców damskim pistoletem ze względu na jego wymiary i skuteczność. "Z takiego pistoletu można ustrzelić co najwyżej szczura" -mówił Pan Janusz. Pistolet ten wraz z 7 nabojami (6 w magazynku i jeden luzem) dostał od jednego z powstańców. Nosił go w kaburze niemieckiej na artyleryjskiego Lugera. W późniejszych fazach Powstania Pan Janusz walczył na linii. Zdobył on wtedy MP40. Wspominał, że niewielu powstańców nosiło panterki na Żoliborzu. Opowiadał, że warunki w tej dzielnicy nie były aż takie złe. Praktycznie nie było głodu, gorzej było z wodą. Podczas powstania żywił się głównie zupą robioną z owsa i oleju. Owies brali z pobliskiej stajni a olej z magazynu, który zajęli. Poza tym zdarzały się jeszcze placki ziemniaczane i nadpsute warzywa pochodzące z pobliskiej sadzawki. Ponieważ owa sadzawka znajdowała się w zasięgu karabinów maszynowych wroga powstańcy opracowali specjalną metodę zdobywania warzyw. Czołgając się pod osłoną wysokiej trawy zbierali żywność i umieszczali ją w worku, do którego przywiązany był długi sznur prowadzący w bezpieczne miejsce. Po napełnieniu całego wora bezszelestnie cofali się tą samą drogą, a następnie przyciągali wór sznurem. Ruch oraz hałas związany z przemieszczaniem się ciężkiej zdobyczy przyciągał ogień wroga. „Często gdy worek do nas docierał w środku zamiast całych warzyw mieliśmy zupę w podziurawionym od kul worku.”- Wspomina Pan Janusz. Kilka razy zdarzyło się, że Niemcy otworzyli ogień za wcześnie zanim powstańcy zdołali się oddalić- w ten sposób zginęło kilka osób.
Głównym źródłem wody była studnia, którą wykopali powstańcy. Branie wody było czasami niebezpieczne. Co prawda miejsce to było okrążone budynkami, w których nie było wroga lecz kawałek dalej Niemcy mieli koszary. Często ostrzeliwali studnię z moździerzy.
Na Żoliborzu Pan Janusz walczył z Wehrmachtem, dywizją pancerną Guderiana, i jednostkami stworzonymi z Ukraińców i Rosjan (między innymi RONA). Wspomina, że „najgorszymi skur**synami” byli właśnie Ukraińcy i Ruscy. Zdarzało się, że wpadali do piwnicy pełnej ludzi i mordowali i gwałcili tylko kobiety i dzieci gdyż mieli zakaz mordowania powstańców (nie wiem czy to wspomnienie dotyczy Pana Janusza). Pan Janusz wspomina także starcie, w którym walczył w obronie jednej z barykad. Szturmującymi jednostkami były właśnie te złożone z wschodnich sąsiadów. Podjęli oni próbę frontalnego ataku. Starali się objąć barykadę masą. Doszło wówczas do rzezi i ponieśli ciężkie straty. Niemcy nie dbali o takie jednostki. Często obstawiali nimi czołgi i robili z nich żywe tarcze. Według Pana Janusza dywizja pancerna składała się w większości z Panter i Tygrysów. Sporo było także SDKFZ-ów. Pamięta, że jego koledzy i on strzelali z polskiej rusznicy p-panc. Wspomina, że odrzut był tak duży, że oprócz poduszki na kolbie kładli na ramię jeszcze jaśka, a i tak mocno kopało. Twierdzi, że była to bardzo skuteczna broń i, że można było nie tylko unieruchomić czołg ale także zabić załogę. Pamięta też rosyjską broń. Ponieważ ruscy zrzucali broń bez spadochronów kolby w większości było połamane. Często też magazynki bębnowe do PPSz były niedopasowane i albo wchodziły za luźno i broń się cięła albo trzeba je było wbijać młotkiem. Podczas walk Pan Janusz był dwa razy ranny. Pierwszy raz oberwał odłamkiem z pocisku czołgowego jakieś 3mm od oka. „Nie wiem czy można to w ogóle nazwać raną” –mówił Pan Janusz. Rana ta prawie w ogóle nie krwawiła ani nie bolała. Sam był w stanie wyjąć odłamek. Drugi raz Pan Janusz miał niezwykłe szczęście. Stał on wtedy przy oknie pełnym worków z piaskiem. Czołg strzelił akurat w to okno. Pocisk przebił worki, przebił ścianę za Panem Januszem ale nie wybuchł. Przeleciał na wylot i wybuchł dopiero na następnej. Wybuch rzucił Panem Januszem o ścianę. Stracił on wtedy przytomność. Jak się obudził zorientował się, że zarówno twarz jak i ręka krwawią. Poraniło go szkło. Pan Janusz mówił, że nieprawdą jest jak w filmach pokazują, że człowiek od razu po trafieniu ginie. W rzeczywistości o ile nie jest to trafienie w głowę, ranny potrafi żyć jeszcze przez kilka sekund a nawet minut. Wspomina, że sanitariuszki zanim pobiegły po rannego patrzyły czy na spodniach nie ma plamy od moczu. Jeżeli była, stwierdzały, że najprawdopodobniej osoba ta nie żyje i szkoda ryzykować życia.
Jak twierdzi Pan Janusz okres powstania warszawskiego był dla niego jednym z najszczęśliwszych okresów w życiu mimo tragedii i trudów jakie niosła za sobą straszna wojna. Nie podoba mu się ukazywanie tego wydarzenia w tak negatywnym i smutnym świetle do jakiego przywyknięto w filmach.
Pan Janusz trafił do niewoli kilka dni po 3 października. Niemcy mieli zakaz zabijania powstańców. Znakiem rozpoznawczym powstańca była flaga. Jeżeli powstaniec nie miał flagi z napisem WP Niemiec automatycznie miał pozwolenie na zabicie go. Pan Janusz wspomina, że Niemcy darli się na nich żeby ściągnęli opaski lecz dowódcy kategorycznie im tego zabraniali. Zupełnie odwrotna sytuacja była z panterkami noszonymi wśród powstańców. Dowódcy rozkazali wszystkim je zdjąć zanim pójdą się poddać ponieważ jeniec umundurowany w niemiecką panterkę mógł zostać uznany za dezertera armii niemieckiej i rozstrzelany.
Pan Janusz został przewieziony do obozu jenieckiego w Niemczech( niestety nie pamiętam nazwy). Podróżował 2 dni pociągiem (w wagonie bydlęcym). Podczas podróży alianckie samoloty zaczęły atakować pociąg. Niemalże od razu żołnierze, którzy ich pilnowali uciekli. Jeden kolega zasugerował wtedy żeby uciec przez szparę przez którą się załatwiali jednak Pan Janusz odmówił gdyż twierdził, że to nie ma sensu gdyż wojna się kończy, a na obcej ziemi mają małe szanse. Po przyjeździe powstańcy zostali umieszczeni w barakach. Mieszkali tam przez prawie 7 miesięcy. Warunki nie były złe, tylko pod koniec trochę panował głód. Pilnowali ich staruszkowie w mundurach, z protezami, bez nóg czy rąk. Nie zdarzyło się żeby któryś podniósł na jeńca rękę. Według Pana Janusza strażnicy byli naprawdę w porządku. „Mówili do nas „ Oh Kinder, Hitler kaput” ”- wspomina Pan Janusz. W kwietniu obóz został wyzwolony przez dywizję gen. Maczka. Czołg wjechał i zniszczył bramę. Kilku chłopaków znających angielski podbiegło do czołgu i zaczęli krzyczeć po angielsku. Czołgiści odpowiedzieli po polsku. Kazali zostać powstańcom w środku dopóki nie przyjedzie sanitarka. Następnie kazali zrzucić z siebie brudne łachy, udostępnili wodę oraz mydło. Ubrania spalili. Zamiast cywilnych ciuchów powstańcy dostali sort mundurowy, który nosili czołgiści. Zakaz mieli nosić pagony i pasy ale i tak części udało się je dorwać. Wysiedlili miasto Haren w Niemczech i nazwali je Maczków ponieważ znajdował się tam sztab gen. Maczka. Tam też zamieszkał pan Janusz. Chodził tam do szkoły lecz jak wspominał prawie nikt się nie uczył.
Po trafieniu do niewoli Pan Janusz stracił kontakt z siostrą. Podobnie jak koledzy planował wkrótce wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Zdanie zmienił po tym jak kompletnie przypadkowo spotkał siostrę w kinie znajdującym się w Maczkowie. Siostrze udało się nawiązać kontakt z matką i razem z bratem wrócili do stolicy. Druga siostra Pana Janusza zginęła w wieku 16 lat w obozie koncentracyjnym. „Była wspaniałą i utalentowaną pianistką”- mówił Pan Janusz.
Od razu po powrocie dołączył do oddziałów antykomunistycznych. Pan Janusz ukrywał się dłuższy czas. Pracował wtedy jako elektryk. W końcu wpadł. W więzieniu siedział 4 lata. Długi okres i ciężkie przesłuchiwania były przykrym przeżyciem dla Pana Janusza. Mimo ciężkich chwil Pan Janusz nie stracił niezwykłego poczucia humoru. Wspomina historię kiedy pewnego razu był przewożony z więzienia do miejsca przesłuchań. Jechał wtedy Jeepem Willysem w towarzystwie kierowcy i oficera siedzących z przodu, a także dwóch SB-ków siedzących z tyłu z obu stron Pana Janusza. Ich droga prowadziła przez silnie uczęszczane przez ludzi miejsca. Chcąc rozbawić liczną publikę przechodniów Pan Janusz uniósł wysoko skute kajdankami ręce i krzyknął „ Niech żyje przyjaźń polsko-rosyjska!”. Uciszony przez współpasażerów nie zamierzał przestać. Chwilę później z tym samym gestem krzyknął „Niech żyje Stalin!”, po interwencji SB-ków rzucił jeszcze „Niech żyje Lenin!” i kilka innych haseł o podobnej treści. Wspomina, że śmiałe żarty spotkały się z falą śmiechu wśród widzów. Po całym incydencie oficer chciał ukarać Pana Janusza za wybryki lecz nie miał do tego podstaw gdyż Pan Janusz w gruncie rzeczy wykrzykiwał zdania na rzecz, a nie przeciw władzy i państwu. Sprawę wkrótce umorzono.
Wyszedł w roku 1956 podczas odwilży jak do władzy doszedł Gomułka. Ponieważ był aktorem i zajmował się pantomimą dostał kontrakt z Wersalu i wyjechał do Paryża. W wieku 56 lat ożenił się z polką 15 lat młodszą. Zapytałem go jak był traktowany przez francuzów.(znając losy gen. Sosabowskiego czy gen. Maczka) Powiedział, że normalnie. Nie miał żadnych problemów. Obecnie Pan Janusz mieszka w Paryżu z żoną. Należy do francuskiego i polskiego związku kombatantów i dużo się udziela. Do Polski przyjeżdża dość często- zawsze na obchody 1 sierpnia. To co wyróżnia Pana Janusza to niecodzienny charakter. Jest młody duchem, bardzo pozytywnie nastawiony do ludzi i ma świetne i uniwersalne poczucie humoru. Praktycznie bez przerwy mówi żarty i się śmieje.”
Załączniki
30629459_2006690216026038_6992319288444987531_n.jpg
30168066_2006690372692689_7795014902497217258_o.jpg
30051861_2006690332692693_1366032776864809278_o.jpg
29983545_2006690186026041_5523229529439290497_o.jpg
Spadochroniarze nie umierają, idą do piekieł, aby się przegrupować.

---------------------------------------

Rifleman, Private First Class
2nd Battalion, 506th PIR, 101st Airborne.
GRH 101 Airborne
Avatar użytkownika
Chris
101st
101st
 
Posty: 2592
Dołączył(a): So sie 27, 2011 12:09 pm
Lokalizacja: Zielona Góra/Ginsheim-Gustavsburg


Re: Ostatnie pożegnanie bohatera kpt. Janusza Kieszczyńskieg

Postprzez Chris » Pn kwi 23, 2018 3:19 pm

14.04.2018 roku przedstawiciele naszej grupy wzięli udział w uroczystym oddaniu honorów, ostatnim pożegnaniu i warcie honorowej w intencji zmarłego w zeszłym tygodniu kpt. Janusza Kieszczyńskiego. Z racji na to, że Pan Janusz oddał swe ciało na cele naukowe, pogrzeb musiał poczekać. Dlatego też postanowiliśmy uczcić pamięć wielkiego Polaka i naszego przyjaciela we własnym zakresie składając wieńce pod pomnikiem zgrupowania "Żywiciel",w którym walczył Pan Janusz, a także wystawić godzinną wartę honorową pod pomnikiem, a następnie przed grobem rodziny Pana Janusza leżącej także na Powązkach oraz zapalić znicze. W czasie naszej warty odwiedziła nas rodzina Pana Janusza by wspólnie z nami oddać cześć zmarłemu bliskiemu.
Cała uroczystość wypadła godnie, a rodzina była wdzięczna i wzruszona naszą postawą.
Prochy Pana Janusza rychło mają przybyć z Francji do Polski zgodnie z życzeniem zmarłego. Pan Janusz swoją małą ojczyznę jaką była Warszawa cenił bardzo dlatego też przed śmiercią powiedział, że bardzo by mu zależało by to własnie w Warszawie spoczęły jego szczątki.
Załączniki
30073340_2015812265113833_1661713186436964971_o.jpg
30822199_2015812511780475_6887973620129551355_o.jpg
30171607_2015812445113815_4138969257376264023_o.jpg
30821592_2015812098447183_4307285877433209045_o.jpg
Spadochroniarze nie umierają, idą do piekieł, aby się przegrupować.

---------------------------------------

Rifleman, Private First Class
2nd Battalion, 506th PIR, 101st Airborne.
GRH 101 Airborne
Avatar użytkownika
Chris
101st
101st
 
Posty: 2592
Dołączył(a): So sie 27, 2011 12:09 pm
Lokalizacja: Zielona Góra/Ginsheim-Gustavsburg


Powrót do Strona główna forum

Powrót do Gdzie byliśmy/będziemy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 3 gości